![]() |
Zdjęcie autora bloga :) |
„Prasa, telewizja, radio – gdzie się nie obrócisz, tam prędzej czy
później zobaczysz lub usłyszysz utyskiwanie samozwańczych ekspertów na
szkodliwość gier komputerowych. Drodzy „specjaliści” – jeśli kiedykolwiek będę potrzebował
pomocy chirurga, mam nadzieję, że trafię na takiego, który lubi sobie pograć” – Daniel „CormaC” Bartosik,
TIPSOMANIAK 2008, s. 4.
Polska firma CD PROJECT odpowiedzialna
za takie hity jak „Wiedźmin” i „Cyberpunk 2077” jest wysoko wycenianą spółką na
Giełdzie Papierów Wartościowych (GPW). To jest fakt. CD PROJECT jest firmą
naprawdę potężną i bogatą o czym najlepiej świadczy to, że jego wycena na
giełdzie przekroczyła wartość PKN Orlen.
Celowo przytoczyłem powyższe dane aby
zobrazować wam to, czego wielu Polaków (zwłaszcza starsze pokolenie: babć,
dziadków, cioć, teściowych, rodziców…) nie dostrzega. Mam na myśli to, że nie
dostrzegają oni tego jak wartościową czynnością jest kupowanie gier i granie w
nie. Nie chodzi tylko o to, że kupując oryginalne gry „nakręcamy” gospodarkę i
przyczyniamy się do zwalczania bezrobocia. Granie w gry w wielu bogatych
krajach traktuje się jak sport (precyzyjniej - E-sport). Najlepsi zawodnicy,
mówiąc prościej najlepsi gracze zarabiają setki tysięcy dolarów, a czasem nawet
ponad milion dolarów (źródło: KLIKNIJ).
Szok prawda?
Tak się składa, że posiadam kilka
starych numerów czasopisma TIPSOMANIAK. W numerze z 2008 r., którego okładkę
możecie zobaczyć na zamieszczonych tu zdjęciach zapisano: „O czym mowa? O Gammingu. Stylu życia, który jest związany z grami.
Subkulturze, która powstała wokół automatów na żetony i produkcji takich jak
Pong czy Super Mario Bros, a dziś wdziera się dosłownie we wszystkie sfery
życia (…) gry mogą pomóc w
znalezieniu pracy (…) gamerami są
najbardziej znane gwiazdy z pierwszych stron gazet”.
Granie w gry rozwija, czasem nawet
bardziej niż czytanie powieści (na pewno nie słabiej). Mimo tego wielu rodziców
krytykuje dzieci za granie w gry i zarazem chwali je za czytanie książek (nawet
jeśli czytają zwykłą powieść fantasy albo S-F). Moim zdaniem taka postawa
rodziców jest błędna, a nawet krzywdząca dla dziecka, które robi coś
wartościowego, coś czego jego rodzic często nie rozumie.
Znam wielu takich rodziców, którzy
nie są zadowoleni widząc jak ich dzieci grają w gry komputerowe. Są to ludzie,
którzy twierdzą, że dziecko powinno bawić się na świeżym powietrzu, czytać
książki lub uprawiać jakiś sport. Muszę przyznać, że nie rozumiem do końca
takich osób. Co złego jest w graniu w gry komputerowe? Jak można twierdzić, że
czytanie książek rozwija bardziej niż gry? Nie zrozumcie mnie źle sam sporo
czytam np. w ciągu kilku ostatnich miesięcy pochłonąłem wszystkie powieści
Marca Elsberga, sporo powieści z uniwersum Star Wars, kilka książek
historycznych oraz publikacje poświęcone cyberbezpieczeństwu (np. "Zbrodnie przyszłości" Marc Goodman albo "Niewidzialny w sieci" Kevin Mitnick). Poza tym w wolnym
czasie grałem też w gry. Jestem więc Ok., czy nie OK.? Z jednej strony czytam,
a z drugiej gram. Niech osoby, które mają coś do gier przemyślą sobie na
spokojnie moje słowa ;)
Dziwi mnie to, że wielu rodziców
bardzo często potępia swoje dzieci za to, że siedzą długo przed komputerem.
Kiedyś byłem świadkiem jak pewna mama krzyczy na swoje dziecko za to, że gra w
grę, zamiast poczytać książkę albo zagrać w szachy, co w jej mniemaniu jest
bardziej godne osoby inteligentnej. Chłopiec ten grał w Civilization V na
poziomie „bóstwo” i radził sobie doskonale. Pogratulowałem jego mamie tego, że
ma inteligentne dziecko, które jest doskonałym strategiem i radzi sobie w tej
grze lepiej niż ja. Kobieta patrzyła na mnie i nie wiedziała co powiedzieć. Ja
absolwent renomowanego uniwersytetu, autor kilku książek i wielu artykułów w
mówię z poważną miną, że jej dziecko jest inteligentne, chwalę za to, że gra w
gry. Kobieta miała minę tak bardzo zaskoczoną, że do teraz nie potrafię jej zapomnieć.
Mógłbym przytoczyć więcej podobnych
przykładów. Rodzice w XXI wieku nie pojmują, że gry komputerowe rozwijają
człowieka pod wieloma względami, polepszają pamięć, rozbudzają wyobraźnię, uczą
myślenia. Wielu rodziców jest dumnych kiedy ich dzieci czytają książki lub
grają w szachy (sto lat temu rodzice się złościli kiedy ich dzieci grały w
szachy – i weź tu dogódź starszemu pokoleniu).
„Rodzic potrafi intensywnie narzekać na to, że jego dziecko siedzi
wieczorami przed monitorem, ale prędzej, czy później okaże się, że będzie potrzebował
zrobić coś na komputerze – a to wysłać siostrze zdjęcia z wakacji, a to
sprawdzić w necie wynik meczu, wydrukować jakieś sprawozdanie czy poszukać
rzadkiej książki na Allegro, Jeśli (rodzic) jest
komputerowym analfabetą bez chwili zastanowienia skorzysta z nabytych przez
dziecko umiejętności” - Daniel „CormaC” Bartosik, TIPSOMANIAK 2008, s. 4-5.
Z punktu widzenia osoby, żyjącej
podczas właśnie trwającej pandemii koronawirusa powyższe słowa spisane w 2008 r. są wręcz prorocze. Obecnie mamy do czynienia
z gwałtownym przekształcaniem się społeczeństwa na pracę zdalną, na załatwianie
spraw urzędowych przez Internet. Wiele osób nie daje rady, niektórzy nie
potrafią „płacić kartą”, są tacy, którzy do tej pory płacili tylko gotówką. Znam
osoby nie mające nawet własnego maila. Największe problemy z technologicznym
postępem mają obecnie osoby starsze (ci wszyscy rodzice, dziadkowie, babcie itp.,
którzy przez lata narzekali na to jak beznadziejne jest młodsze pokolenie teraz
ze łzami w oczach proszą przedstawicieli tego młodszego pokolenia o pomoc).
Mam nadzieję, że po lekturze mojego
artykułu choć jeden sceptyk doceni wartość gier i zarazem zrozumie, że gry są
pierwszym etapem w poznawaniu komputerów. Lekcje informatyki w Polsce były, są i pewnie będą
beznadziejne. Tak przynajmniej było w moim przypadku. Moim pierwszym komputerem
była AMIGA500, w siódmej klasie szkoły podstawowej dostałem pierwszego PC-ta (z
procesorem Celeron 366 MHz). Co robiłem na tych komputerach? Oczywiście grałem.
Co robiłem jeszcze? Wiele rzeczy, których bym nie robił gdybym nie zakochał się
w komputerach dzięki grom. Oto kilka przykładów:
- łączenie komputerów „po sieci”. To była druga połowa lat 90-tych i początek XXI w. Najpierw
ja i mój kolega mieliśmy „kompy” z Windows98, potem były takie dziwne
Windows2000 i inne. Latem i podczas ferii zimowych znosiliśmy komputery do
jednego z nas i łączyliśmy je ze sobą tak żebyśmy mogli razem grać w tę samą
grę (najczęściej w Diablo II). Nie było to łatwe, zwłaszcza w sytuacji różnych
systemów operacyjnych (np. ja miałem Windows98, a kolega Windows 95 albo
Windows2000 – w tamtych czasach mieliśmy po kilka płyt każdego z systemów
operacyjnych).
- samodzielne „formaty” Windowsa98 i ponowna instalacja – w tamtych
czasach „format” nie był tak prostą czynnością jak obecnie. Kompy formatowało się dość często.
- ulepszanie komputera. Chciałem grać, więc musiałem inwestować. Nowa
karta dźwiękowa dzięki której działały moje głośniki Creative 5.1 (kiedyś karty
dźwiękowe nie były zintegrowane z płytą główną). Nowa karta graficzna, kości
pamięci RAM itp. Oczywiście nikt mnie nie rozpieszczał, sam rozkręcałem obudowę
kompa i wszystko montowałem. Dziś wiele osób ma z tym problem ale to już inna
historia.
- Czytanie CD-Action – czytanie rozwija, a czytałem bo grałem J
Na zakończenie taka oto uwaga: Niech ci wszyscy maruderzy
nawołujący do czytania książek uświadomią sobie, że gry takie jak Baldurs Gate,
Civilization. Colonization, Wiedźmin i wiele innych zmuszają gracza do czytania
ogromnych ilości tekstu.
Autor: ERROR 404