sobota, 14 listopada 2020

O awarii laptopa i takim nie do końca profesjonalnym serwisie słów kilka


Niebieski ekran śmierci na moim firmowym laptopie


W czwartek rano popsuł się firmowy laptop, mam go od ok. trzech lat. Już jakiś czas temu po aktualizacjach Windows10 zaczynał mu wyskakiwać tzw. „niebieski ekran śmierci”. Awaria związana z niebieskim ekranem zawsze wyglądała tak, że Windows10 starał się niby „zrozumieć” błąd i kiedy analiza osiągała sto procent komputer uruchamiał się ponownie i działał aż do kolejnej aktualizacji i kolejnego błędu. Aktualizacje Windows10 już tak mają, że częściej coś psują niż naprawiają.

Podam taki przykład: na moim prywatnym komputerze stacjonarnym oraz prywatnym laptopie po aktualizacji Windows10 pojawił się pewien błąd związany z działaniem myszki. Precyzyjniej chodzi o wypasione myszki dla graczy. Miałem jedną myszkę dla graczy, potem kupiłem drugą i za każdym razem nie działał prawidłowo lewy przycisk myszy. W końcu się wkurzyłem i na „kompie” stacjonarnym zrobiłem format i postawiłem Windows10 od nowa. Niestety na obu myszkach dla graczy błąd występował dalej. Postanowiłem więc kupić taką najzwyklejszą małą myszkę na kablu o stał się cud! Zwykła myszka działa idealnie!

Wróćmy jednak do meritum, czyli problemów związanych w firmowym laptopem. Próbowałem się dodzwonić do serwisanta, kiedy jegomość w końcu odebrał telefon oświadczył mi, że ma do naprawienia dwadzieścia komputerów i mój laptop musi poczekać. Wyjaśniłem mu dobitnie, że w laptopie w programie Subiekt mam kody produktów (ponad dwa tysiące), faktury sprzedaży oraz raporty z kasy fiskalnej. Bez laptopa prowadzenie sklepu będzie dla mnie o wiele trudniejsze.

W końcu przywiozłem laptopa do serwisu. Pracownicy sklepu nie nosili maseczek, a ich szef nosił maseczkę pod nosem. Tak sobie wówczas pomyślałem, czy oni dadzą radę naprawić mi laptopa skoro nie potrafią nawet poprawnie nosić maseczek? No ale to też zostawmy idźmy dalej. Dałem im laptopa i wyjaśniłem, że po awarii związanej z „niebieskim ekranem śmierci” przestał widzieć dysk twardy z systemem operacyjnym i z tego powodu ciągle włączał BIOS-a. Serwisant stwierdził, że naprawa potrwa wiele dni bo musi rozkręcić laptopa i sprawdzić dysk twardy. Patrzyłem, przecierałem oczy ze zdumienia i nie mogłem uwierzyć. Rozkręcenie laptopa i sprawdzenie /ewentualnie wymiana dysku twardego i postawienie Windowsa potrwa wiele dni? Boże, czy Ty to słyszysz? Wiele dni tak banalna czynność? Nowe dyski twarde mieli na miejscu więc nie pojmowałem, czemu to miało tyle trwać. 

 

Dziwne laptopy na sprzedaż…

Kiedy już oddałem im laptopa do naprawy rozejrzałem się trochę w ich sklepie. Zastanawiałem się co się dzieje z tą firmą? Nie mają już sprzętu RTV/AGD, tylko trochę smartfonów, smartwatche Garmin i Huawei oraz laptopy.

Najgorsze wrażenie zrobiły na mnie właśnie laptopy. Nie znalazłem ani jednego, który by mi się spodobał. Wyobraźcie sobie, że nie znalazłem ani jednej sztuki z napędem optycznym (napędem DVD). Mało tego laptopy miały najczęściej tylko 4 GB pamięci RAM oraz bardzo małe dyski twarde. Żaden z laptopów w sklepie nie miał dysku twardego o rozmiarze 1TB. Serio w XXI wieku ktoś kupuje takie laptopy? Dodam jeszcze, że ceny kosmiczne wąchające się między 3800 zł-4500zł. Tyle kasy za laptopa, który ma RAM-u tak mało, że będzie nam „mulił”. Brak napędu optycznego to też jakieś nieporozumienie. Przecież wielu uczniów podczas nauki zdalnej ma podręczniki np. do nauki języków obcych z płytami. Nawet nie wspomnę o tym, że wiele osób ma w domu pudełkowe gry komputerowe oraz filmy na płytach DVD. Serio istnieją ludzie, którzy kupują laptopy bez napędu? Sprzedawca tłumaczył mi, że nowoczesne laptopy są bez napędu. Uśmiechnąłem się i wyszedłem bo słuchać się tych bredni nie dało.


sobota:

Jestem w szoku. Po tym jak kłóciłem się z serwisantem, że laptop z Subiektem jest mi potrzebny jak najszybciej nie spodziewałem się, że gościu uwinie się aż tak szybko. Zadzwonił wczoraj, czyli w piątek przed południem (laptopa zawiozłem mu w czwartek ok. godz. 10) i powiedział, że dysk twardy był cały spalony. W związku z tym wymienił dysk na nowy, zainstalował Windows10 i Subiekta, a potem przywrócił moje dane z kopii zapasowej, którą mu dałem na pendrive.

Niby wszystko fajnie. Wystawił fakturę na 400 zł, dałem mu do kieszeni dodatkowe 50 zł za to, że się szybko uwinął. Przywiozłem laptopa do firmy, podłączyłem kabel drukarki i kasy fiskalnej i pojawiły się pierwsze problemy. Program Kasiarz nie widział portu COM1 do którego była podłączona kasa fiskalna. Od razu wszedłem w Menadżera urządzeń, a tam czary! Kilka nieznanych urządzeń z wykrzyknikami, PCI z wykrzyknikiem i pomiędzy „Myszką i Procesorem” brakowało napisu: „Porty (COM i LPT)” – serio w Menadżerze urządzeń” ich nie było.

Dodatkowo trochę zniesmaczyło mnie to, że format wykonano „na odpierdziel”. W opcjach prywatności Windows10 wszystko było włączone (inwigilacja na całego), a w Menadżerze urządzeń sporo wykrzykników. 

Zadzwoniłem do serwisanta, który stwierdził, że muszę sobie radzić sam bo z tym będzie roboty, trzeba poszukać sterowników i tak mi coś kręcił. Nie miałem wyjścia. Postanowiłem z tym sam powalczyć. Wyszukiwałem na różnych stronach (najpierw u producenta) sterowniki, czytałem rozmowy na forach, walczyłem…

 Nie ogolony, nie wykąpany, z drinkiem późno w nocy z piątku na sobotę pokonałem wszystkie przeszkody i zainstalowałem sterowniki. Porty się pojawiły w „Menadżerze urządzeń”. Potem rano musiałem jeszcze ustawić we właściwościach sterownika "Port COM1" oraz odpowiednią liczbę bitów na sekundę i ilość bitów danych – następnie w programie Kasiarz dodałem od nowa swoją Kasę fiskalną i ustawiłem wszystko tak jak w sterowniku). 

Ostatecznie wszystko działa.

 

Moje wnioski. Wracają lata 90-te:

Postanowiłem omijać serwisantów i innych pseudo-ekspertów szerokim łukiem. Gdybym mógł się cofnąć w czasie to bym sam rozkręcił swojego laptopa, kupił nowy dysk twardy i postawił na nim Windowsa10. Serio przywrócenie Subiekta z kopii zapasowej też nie jest czymś skomplikowanym. Z perspektywy czasu żałuję, że w ogóle dzwoniłem do serwisu.

Przypomniały mi się lata 90-te XX wieku. Wtedy nikt się z nami nie pieścił. Byłem uczniem szkoły podstawowej, kupiłem swój pierwszy modem internetowy (który kiedy działał blokował linię telefoniczną) to musiałem go zamontować sam w obudowie (na płycie głównej) swojego komputera. Tak samo było z kartą dźwiękową, bez której moje głośniki Sound Blaster 5.1 by nie działały. Komputery z Windows98, potem Window2000, XP, Vista też formatowaliśmy sobie sami. Serio nikt za nas wtedy tego nie zrobił. Nowa pamięć RAM, nowa karta graficzna – moje pokolenie wszystko montowało sobie samodzielnie.

Teraz w okresie pandemii i po niej te czasy niestety (stety?) wracają. Ludzie uczcie się jak najwięcej, poszerzajcie swoją wiedzę o najróżniejszych technologiach, bo jeśli sobie nie poradzicie sami to zapewne nikt wam nie pomoże. Nauczcie się przywracać dane fabryczne w smartfonie, poczytajcie jak się robi ponowną instalację Windows10 (to dość łatwe w porównaniu do formatowania kompa w czasach Windows98). Poszerzajcie swoją wiedzę technologiczną bo jak przyjdzie co do czego to pewnie będziecie musieli radzić sobie sami.

 

Autor: ERROR 404

(info o autorze: KLIKNIJ)